Dźwięki otoczenia i ich źródło

Wielu z nas, by uzmysłowić dziecku, że coś słychać pokazuje palcem wskazującym na ucho mówiąc przy tym: „Słyszysz? Co to?”. To dobra metoda, bo dziecko szybko uczy się, żeby słysząc „coś” pokazać na swoje ucho – niedługo ono nam pokaże w ten sam sposób, że słyszało jakiś dźwięk.

Początkowo zwracajmy uwagę dziecka na głośne dźwięki, jak dźwięk dzwonka do drzwi (uwaga: zadanie dla rodziców – wymienić cichy dzwonek na naprawdę głośny!!!), dzwonienie starego, okropnie głośnego budzika, dźwięk samolotu, przejeżdżającego tuż obok samochodu, telefonu, elektrycznej maszynki do mielenia mięsa, odkurzacza, stukających o siebie garnków, trzaśnięcia drzwi, stukanie młotka, praca wiertarki, gwizdanie czajnika, ale mówmy mu też o cichszych dźwiękach, których, jak się nam wydaje, dziecko nie mogło usłyszeć. Np. daleko szczekał pies, tata mówi do syna: „Co to? Słyszałeś? Ja słyszałem, szczekał pies: hau, hau, hau.” Jeśli dźwięki dobiegają z daleka i nie widać ich źródła, warto pokazać dziecku na obrazku, jeśli jest to możliwe w danym momencie (nie niemowlakowi, oczywiście), co wydało taki dźwięk. Przy głośnych dźwiękach, przy których można wyczuć wibracje, pozwólmy dziecku je poczuć. Niech dziecko poczuje jak drży pralka, gdy szybko wiruje, jak drży aparat telefoniczny, gdy ktoś do nas dzwoni – dziecku może być łatwiej uświadomienie sobie istnienie dźwięku, staje się on bardziej konkretny, „namacalny”.

Powtarzajmy usłyszane dźwięki stosując onomatopeje, np.: „dryn, dryn” – dzwoni telefon, dzwonek do drzwi, „brum, brum” – jedzie auto, „puf, puf” – jedzie pociąg, „puk, puk” – ktoś puka, „stuk, stuk” – stuka młotek, „www…” – działa odkurzacz, pralka lub maszynka, „e-o, e-o” – jedzie karetka pogotowia na sygnale, „uuu” – leci samolot, „bach” – rozbił się talerz, itp. Starajmy się, by dziecko usłyszało i dźwięk i nasz słowny opis tego dźwięku. Najpierw pokażmy dziecku gestem, mimiką i „nasłuchującą” postawą całego ciała, że słychać jakiś dźwięk, pokażmy, skąd on pochodzi, dajmy dziecku czas na wsłuchanie się w ten dźwięk, dopiero wtedy powiedzmy mu „co to jest” i „jak to robi”.

Aby dostarczy dziecku jak najwięcej bodźców słuchowych powinniśmy też celowo „produkować” różne dźwięki, a także namawiać dziecko, by samodzielnie je „wytwarzało” np. poprzez: uderzanie pałeczkami w bębenek, lub łyżką w garnek, stukanie, używanie różnorodnych instrumentów lub zabawek grających.

Gdy dziecko zda sobie sprawę z tego, że słyszy, gdy nam to pokaże, jest to już następne (po sukcesie zaakceptowania aparatów i ciągłego z nich korzystania) wielkie osiągnięcie dziecka, w którym niewątpliwie my także mamy swój udział. Nauczmy się cieszyć z tych sukcesów, bo choć mogą wydawać się niepozorne, to naprawdę są wielkimi krokami, bez zrobienia których rozumienie mowy nie byłoby możliwe.

Z naszych doświadczeń – doświadczeń rodziców – wynika, że w miarę upływu czasu od podjęcia przez nas wychowania słuchowego dziecko potrafi zauważać coraz cichsze dźwięki, jeśli np. po 2 miesiącach zwracania uwagi na dźwięki dziecko zauważa już (tylko?) dźwięk dzwonka do drzwi i gwiżdżący czajnik, to nie przyjmujmy tego za szczyt jego możliwości słuchowych. Za jakiś czas może zwracać uwagę na dużo cichsze dźwięki, nawet takie, o jakie byśmy go nie podejrzewali.

Dziecko potrzebuje wielu, bardzo, bardzo wielu powtórzeń, by nauczyć się rozróżniać dźwięki. Dajmy mu czas, a zaskoczy nas w pewnym momencie i na dźwięk dzwonka do drzwi wskaże nam, na drzwi, a nie na czajnik, czy odkurzacz.


Pomóż Światu nas usłyszeć! Każdy, nawet najmniejszy gest, wspomagający naszą akcję jest dla nas bezcenny. Prosimy Cię o 'lubienie', 'tweetowanie' i 'plusiki'. Dziękujemy! :)
Dołącz do nas!